sobota, 9 listopada 2013

Kapadocja

Noc spędziłem tuż za stacją benzynową po środku totalnego pustkowia. Wstałem równo ze wschodem słońca. Nad ranem - tak jak i przez całą noc, wiał silny wiatr. Zanim złożyłem namiot, zdążyłem porządnie zmarznąć. Poszedłem na stację rozpocząć dzień od ciepłego czaju. Żeby nie było nudno, rozpocząłem też paczkę ciastek. Gdy tak spokojnie sączyłem sobie czaj, jeden zaciekawiony kierowca spytał mnie dokąd się wybieram. Okazało się, że jedziemy w tym samym kierunku i mnie chętnie podrzuci. Kierowca akurat jadł ciepłą zupę, i po krótkiej rozmowie zamówił jedną też dla mnie. Tak właśnie zaczął się mój dzień.
Ahmet okazał się być sympatyczny i dobrze się dogadywaliśmy, mimo bariery językowej. Przez długi czas na drodze nie było żadnego zakrętu. Prosto i pusto. Ahmet był z pochodzenia Kurdem. Z jednej strony krzyczał do telefonu, z kimś się kłócił, a po chwili rozmawiał ze mną bez żadnego zdenerwowania. W tle cały czas leciała tradycyjna turecka muzyka. Wysiadłem w Nevşehir, mieście położonym blisko znanych atrakcji Kapadocji. W pierwszym lepszym sklepie okazało się, że jest tu jeszcze taniej niż do tej pory. Zjadłem spokojnie drugie śniadanie i podjechałem na dworzec, by zostawić swój wielki plecak. Do interesujących miejsc był jeszcze kawałek, więc podjechałem stopem. W pierwszej kolejności odwiedziłem jedno z miast wykutych w skale. Wyglądało jak gigantyczny kopiec termitów. Podobały mi się stonowane kolory, pasujące do surowego otoczenia. Dalej udałem się w stronę Göreme - popularnej turystycznie wioski skalnej. Nie poszedłem jednak wytyczoną drogą do skansenu, tylko małą scieżką gdzie nikogo nie było. Po drodze odkrywałem co raz to nowe tunele i domy wydrążone w skałach. Idąc wąwozem trafiłem na dziką jabłoń. Spróbowałem jabłek i okazało się, że to papierówki! Smakowały tak samo, jak te z drzewa w naszym ogrodzie. Ich smak przypomniał mi o dzieciństwie: spaniu w namiocie za domem, zabawie w podchody, sąsiedzie podrzucającym czereśnie w nocy. Smak dzieciństwa! Jadłem papierówki na okrągło, chyba z 20 wylądowało w moim brzuchu. Podczas dalszej drogiodkrywałem co raz to nowe groty. Pomyślałem, że mógłbym tu zostać jakiś czas. Niektóre z nich były zamieszkane, o czym świadczyły pozostawione rzeczy i ubrania. W końcu znalazłem się w ślepym zaułku, więc zawróciłem do drogi. Ze wzgórza zobaczyłem masę autokarów i ludzi tłoczących się przy wejściu do skansenu. W oddali wyłaniał się też skalny zamek, który chciałem odwiedzić. Zszedłem do wioski Göreme i stamtąd zacząłem łapać stopa. No i... Pierwszy raz jechałem traktorstopem :). Ciężko było się utrzymać, jednak podmuch wiatru i spojrzenia ludzi dodawały skrzydeł :). Gdy dojechaliśmy na miejsce było już ciemno. Obszedłem miejscowe jaskinie i w jednej z nich znalazłem dywan, stół i poduszki. Pomyślałem, że tutaj spędze noc. W tym czasie skontaktował się ze mną Murat - kolega jednego z poprzednich kierowców. Przyjechał do tej wioseczki i razem pojechaliśmy na dworzec po bagaż. Kiedy wróciliśmy spowrotem, zaprosił mnie na czaj. Porozmawialiśmy jakiś czas, a gdy odjeżdżał zostawił mi w prezencie czekoladki, jako że był właścicielem sklepu ze słodyczami. Udałem się do wcześniej wspomnianej pieczary na nocleg. Pierwszy raz w podróży przydała mi się świeczka. Klimat był niesamowity. Słychać jak dmie wiatr, a ja przy świetle świecy spisuje wspomnienia. Następnego dnia rano postanowiłem wcześnie wstać, by zobaczyć wschód słońca nad Kapadocją.
Spało się bardzo dobrze. Po ogarnięciu się rano, poszedłem na pobliskie wzgórze i moim oczom ukazały się dziesiątki kolorowych balonów unoszących się nad piękną Kapadocją. Niesamowite przeżycie. Do tego zajadałem się wczoraj znalezionymi jabłkami. Delektowałem się tą chwilą przez jakiś czas, a potem zacząłem kolejny dzień od czaju...

2 komentarze:

  1. Ale ja ci zazdroszczę :D Takie małe pytanie nie boisz się o te pozostawione bagaże ? i gdzie ty to zostawiasz ? Pozdrowienia z Polski nie daj się tam !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. ehhh....Twoje wpisy czyta sie z tak ogromna przyjemnoscia, poezja dla duszy, wyobraznia pracuje,az czuje ten klimat w jaskini przy swiecy i ciarki mam na plecach. Wracaja wspomnienia z dziecinstwa i smak papierowek z drzewka przy hustawce i ekscytacja z nocy w namiocie rozbitym na podworku...Masz talent bracie...z reszta nie jeden :)

    OdpowiedzUsuń